Agroturystykę "Pod Zamkiem" opuszczam przed 9, zabierając zostawioną dla mnie wizytówkę. Mój gospodarz jest przewodnikiem sudeckim, może kiedyś się przyda. Ranek w Janowicach jest chłodny, ale słońce szybko rozgrzeje powietrze. Kolejny raz pokonuje szpaler z przyciętych drzew na wprost stacji i zatrzymuję się w kiosku spożywczym podpisanym piekarnia. Zamiast słodkiej bułki nabywam kanapkę z wędliną, produkcji właśnie lokalnej, co prawda przecenioną, bo wczorajszą, ale i tak dziwię się, że ktoś tu kupuje całe kanapki, fakt, dworzec, ale … No dla mnie jest jak znalazł.
Na grzbiecie Różanki, która zaczyna od wschodu Góry Ołowiane, rozlokował się spory budynek szpitala, choć oficjalnie jest to prewentorium. Idę w jego kierunku, i przy nim kończy się asfalt, a szlak skręca lekko w lewo. Zaczyna się podejście, muszę się rozebrać z kurtki.
Na szczycie jestem po kolejnych 30 minutach, szukam pozostałości po schronisku, ale nie mogę nic znaleźć. Idę kawałek czarnym szlakiem i skręcam, oczywiście bez plecaka, w boczną scieżynkę, która wyprowadza na punkt widokowy na Góry Kaczawskie. Charakterystycznym widokiem jest rozwiercona do wnętrzności Góra Połom. Pamiętam ją z wędrówki rok temu.
Trasa przez Góry Ołowiane jest prawdziwą przejmnością, poruszam się mniej więcej na równej wysokości mijając tu i ówdzie jakąś grupę skałek. Minie godzina zanim wyjdę z lasu, już w okolicy pierwszego zamku w Płoninie.
Skomentuj